czwartek, 29 stycznia 2015

Dziecinnie proste ciastka zbożowo-bananowe



Jestem!Żyję! 

Powróciłam do zdrowia ,do siebie i do pichcenia:)

To, chyba Wasze życzenia szybkiego powrotu do zdrowia tak na mnie podziałały!

Jednak na razie nie szaleję i dietka cały czas obowiązuje. 

Kolejny gar rozgrzewającego rosołu się gotuje,żeby nie było powtórki z rozrywki.

Ale dosyć już o mnie.

 Ostatnio jedna z moich Czytelniczek i młoda mama w jednym poleciła mi przepis na najprostsze ciasteczka świata w sam raz dla maluchów i nie tylko.
A  że mnie zachęcać dwa razy nie trzeba, szczególnie do wypieków słodkości zabrałam się do dzieła:)





Wiem,że nie ustrzegę mojego dziecka od jedzenia słodyczy,jest to nieuniknione, niewykonalne i nie ma co się oszukiwać-daremne.

No chyba,że przygotujemy coś domowego i zdrowego, co zasmakuje naszym Pociechą.

Czego jestem zdecydowaną zwolenniczką!

Powszechnie wiadomo,że nawyki żywieniowe wynosi się z domu i to my-Rodzice je kreujemy.

Tak więc dziś coś pysznego i przetestowanego już przez L:)





Ciasteczka zbożowo-bananowe

(porcja na ok 16 sztuk)

składniki:

2 banany
1 szklanka sezamu
1 szklanka płatków owsianych
1 łyżeczka miodu
szczypta imbiru


wykonanie:

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Przygotowujemy blachę wykładając ją papierem do pieczenia.
Banany rozgniatamy za pomocą widelca. Sezam prażymy na suchej patelni, aż uzyska lekko złotawy odcień.
Mieszamy z płatkami i bananem. Dłonią, lub za pomocą łyżki nabieramy ciasto i  formujemy
 ok. 2cm grubości ciasteczka.
Wkładamy do piekarnika na średnią kondygnację i pieczemy ok.15-20 min używając termoobiegu.


Gotowe!!!






Przepis jest na tyle prosty,że możemy zaangażować nasze dzieci do pomocy. 

Gwarantuję że będą chętne i sprawimy im tym dużą frajdę.

Prawie tak wielką jak jedzenie własnoręcznie przygotowanych ciastek.



Uściski dla Was!!


U nas właśnie  pada śnieg!:)

Znając życie równie szybko się roztopi,ale cieszą oko białe płatki.

W końcu zima w pełni!!

A jak wygląda sytuacja w Polsce? Można gdzieś lepić bałwana?


:)



wtorek, 27 stycznia 2015

Dopadło mnie


Znacie tę reklamę,jak zakatarzona,ledwo trzymająca się na nogach matka w gorączce prosi swoją córkę o dzień wolnego mówiąc,że przecież  poradzi sobie bez niej?

 Latorośli natomiast na te słowa, aż różdżka z rąk wypada i wyraz jej twarzy jest wręcz bezcenny!

Kojarzycie prawda?

No to teraz właśnie widzicie mnie przez ostatni tydzień.

 No,prawie z wykluczeniem niedzieli, kiedy to nie byłam w stanie ,ani stać na własnych nogach,ani pertraktować z mym dzieckiem o mężu nawet nie wspominając.

Na szczęście istnieje jeszcze instytucja Ojca dziecka, którą od teraz obiecuję wielbić pod same niebiosa!

Szczęście też,że apogeum mego choróbska postanowiło się wykluć akurat w weekend,kiedy to pan M 
jest akurat  w domu.

Inaczej byłoby delikatnie mówiąc nieciekawie.

A tak mogłam przypatrzeć się tym moim mężczyzną budującym w skupieniu z klocków budowle niesamowite, czytających książki,oglądających bajki.

Oni zadowoleni z ciszy,bo mówić Rodzicielka nie mogła za wiele,a ja spokojna,że przecież pod najlepszą możliwą opieką jest dziecko moje jedyne.

Otoczone troską i miłością, nakarmione, wykąpane,ululane.
No bajka!

Dzięki tak wielkiej pomocy od wczoraj jestem z powrotem na nogach,choć jeszcze się trochę oszczędzam.

Oto mój obecny zestaw must have:)
 
Bulion i książka i koc,gdy L śpi to regeneruje moje nadszarpnięte siły.





Zapomniałabym wszystko zaczęło się od lodów. 

Swoją drogą przepysznych,które postanowiłam opróżnić pomimo bólu gardła. 

Istnieją przecież teorie mówiące o tym,że jedzenie lodów zimą jest zdrowsze niż latem poprzez mniejszą różnicę temperatur.

Chyba mój organizm nie słyszał o tym wcześniej,bo zaskoczyła mnie jego reakcja.

Jednak smak był nieziemski.Jeśli tylko będziecie mieć okazje spróbujcie,bo to edycja limitowana:(



zrodlo






Oprócz nieziemskiego smaku lodów z nutką pomarańczy i karmelu,
(aż teraz na samo wspomnienie ślinka mi cieknie...:))
 polecam Wam również niesamowitą i magiczną powieść:
„ Dziecko Śniegu”.
Jeśli lubicie klimat dawnych baśni rosyjskich i kuszą Was zaśnieżone,bezkresne lasy Alaski 
początków XX wieku, w których osadzona jest historia. 

Sięgnijcie koniecznie!

Mnie wciągnęła bez reszty!












 A na koniec przepis na rosół,który stawia na nogi!!!!
 KLIK






Ściskam Was WSZYSTKIE i każdą z osobna!

Niech moc będzie z NAMI-RODZICIELKAMI


:)

czwartek, 22 stycznia 2015

Słabości = domowe nowości



Kto z nas nie ma żadnych słabości? 

Ręka do góry!

Nie znam osoby,która nie byłaby w posiadaniu choć jednej,malutkiej.

Ja, mam ich SPORO!!!!

Nie da się ukryć,że kocham słodycze,szczególnie domowej roboty, do których idealnym dopełnieniem jest dobra kawa.
 Tak mam od urodzenia ( ze słodkościami,bo kawa doszła  oczywiście znacznie później).

W Nowym Roku postanowiłam jednak z tym trochę powalczyć,a nuż się uda.
 Oczywiście kocham swój organizm,więc  nie funduję mu od razu szoku w postaci odebrania porcji cukru. 

Raczej preferuję metodę małych kroków,kroczków...no dobra na razie tip topów,
ale rok się dopiero zaczął.

Mam jeszcze jedną słabość-kocham dodatki do domu!!!!!

W naszym przypadku do domów-dwóch!!!

Mimo usilnych próśb M,że: po co,na co nam kolejna miseczka,kubek,świeczka nie potrafię
 (i nie chcę) z tym walczyć.

Gdy tylko wchodzę do sklepu z dodatkami wzrok mi się wyostrza, wyraz skupienia maluje się na mojej twarzy i zmieniam się w łowcę.

Nie mam takiego stanu nawet w sklepach z ubraniami,gdy widzę napisy przecena 70%.

Tak też było parę dni temu,gdy wybrałam się na styczniowe-wyprzedażowe buszowanie po sklepach.

Najpierw grzecznie odwiedziłam ulubione sklepy z konfekcją damską,
 by na sam koniec zboczyć z kursu
i wylądować pomiędzy półkami z poduszkami,kocami,świecznikami,talerzykami.

Jednym słowem- w Raju:)

Tym sposobem wróciłam do domu z kolejnym kubkiem, świeczką o cudownym zapachu imbiru
 z ananasem i strzałką-tablicą do pisania kredą.

 Oczywiście ubrania też znalazły się w torbach,ale to te maleństwa cieszą mnie najbardziej....














Szafka w kuchni jakimś cudem pomieściła kolejnego lokatora.a ja obiecałam serwować M, poranną,weekendową kawę  zawsze w tym kubku.

Sam napis wywołuje uśmiech na mojej twarzy.




Świeczka cierpliwie czeka w kolejce,bo jak wiecie pozostało mi jeszcze kilka YANKEE CANDLE
 o zimowych zapach.




A jak z Waszymi słabostkami?

Bardzo różnią się od moich?


Ściskam Was i pędzę,bo L się obudził właśnie.

BUZIAKI


:)




wtorek, 20 stycznia 2015

Nowi przyjaciele L


Myśląc nad prezentami świątecznymi dla L,chciałam,by otrzymał coś wyjątkowego,
co od razu pokochałby miłością wielką.
Coś co mógłby zabierać ze sobą w podróż i co byłoby tylko dla niego.
Na początku wpadłam na pomysł kocyka.

Najpierw, szukając odpowiedniego sporo czasu spędziłam w internecie.

Wybór był wielki,ale nie mogłam znaleźć idealnego wymiaru.
Zależało mi,aby kocyk był na tyle duży,by L mógł się nim długo cieszyć.
 W końcu za namową ( i z pomocą) jednej zaprzyjaźnionej mamy wybrałam materiały
 i kocyk został uszyty.
Wybrałam motyw w auta,bo to obecnie największa fascynacja L.
Prezent okazał się strzałem w dziesiątkę,bo teraz tylko pod nim chce spać:)

Naprawdę duży wybór materiałów na uszycie własnego kocyka  można znaleźć TUTAJ i TUTAJ.





Urządzając dziecięcy pokój chcę by było w nim przytulnie, by znalazły w nim miejsce wyjątkowe rzeczy.
Przedmioty niepowtarzalne,które zostały stworzone własnoręcznie,w które włożone zostało serce.

Pomocne przy tworzeniu  przytulnego klimatu są wszelkiego rodzaju poduszki.

W tych swetrowych i niepowtarzalnych od Gu-tworzy zakochałam się od pierwszego wejrzenia.

Dlatego pod choinką znalazł się Pan Sowa w koronie.

Raz jeszcze dziękuję Agnieszce za to cudo!:)





 Dla miłego bujania w obłokach przywędrowała jeszcze do nas Chmurka od Ohmama z pięknymi żółtymi rumieńcami.








Trzeba przyznać że królewska z nich para:)

Pięknie się prezentują zarówno razem jak i każde z osobna. 

Widać niesamowitą dbałość o szczegóły i  staranne wykonanie.







Na pewno pokaże jeszcze jak prezentują się w pokoju L.

Ściskam Was MOCNO i cudownego dnia życzę!


:)

czwartek, 15 stycznia 2015

Nasz przedpokój i konik dala


Jednym z moich małych zeszłorocznych marzeń było posiadanie konika dala.

Jeszcze w wakacje pokusiłam się o kupienie pierwszego,małego w formie breloczka od FROM NORD.
 Od tamtego czasu  mam go zawsze przy sobie.

Chciałam jednak jeszcze jednego, do naszego mieszkania,a dokładniej do przedpokoju.
Oczami wyobraźni widziałam jak stoi dumnie i wita naszych gości.

Miejsce blisko drzwi wybrałam nieprzypadkowo,bo jak głosi legenda, drewniana postać konia w ludowej tradycji Skandynawii miała odstraszać złe demony.

Dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy otrzymałam maila z informacją o wygranej  w konkursie
 Decor Island & ILOBAHIE CREATIVE.


Przestępując z nogi na nogę,czekałam na kuriera i doczekałam się!

Mój piękny,czarny konik dala we własnej osobie..















Dodatki  w szacie zimowej,biel i czerń - dla mnie połączenie idealne.

Ciekawe czy kiedyś mi się znudzi...?



 Raz jeszcze dziękuję Agnieszce z Fairy in the house
i zapraszam Was serdecznie na jej bloga.



Ściskam Was bardzo MOCNO z prawie wiosennej już Anglii.

Swoją drogą chciałoby się jeszcze zobaczyć  śnieg tej zimy.



A jak z Waszymi wnętrzarskimi marzeniami?

Spełniły się czy zostały dopisane do tegorocznej listy?



Buziaki


:)
 

 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Stokke Tripp Trapp i Flexi Bath w naszym domu



Witajcie kochani!

Pierwszy weekend w Anglii za nami.
 Było rodzinnie,były spacery,zabawy na placu zabaw,niedzielne spanie do 10.00,które zafundował mi M, zajmując się rano naszym Synkiem.

Pięknie po prostu!!!

Stąd też dziś wpis z myślą nie tylko o moim Małym-Wielkim Człowieku.

Pisze tak,bo faktycznie nasz 21-miesięczny malec nie odbiega wzrostem od swoich o rok starszych kolegów.
Nie ma co mu się dziwić skoro rodzice do najniższych nie należą.

 Dlatego jeszcze przed Świętami zapadła decyzja o zmianie krzesełka na większe.

Dla mnie wybór był oczywisty,bo od dawna  marzył mi się  Stokke Tripp Trapp.

Nie dość że jest piękny, solidny i wytrzymały to jeszcze posłuży nam długie lata.

Decyzję do koloru pozostawiłam M i dobrze,bo mi  trudno byłoby się zdecydować.

Tak więc Tripp Trap od kilku tygodni  jest już z nami.




 Jedynym problemem było to,że w naszym mieszkaniu nie mamy stołu tylko wyspę,więc nie byłoby możliwości dopasowania krzesełka do wysokości blatu.

Na szczęście jest firma robiąca tace pasujące do Tripp Trappa

 (Playtray for Sokke Tripp Trapp)

Do kupienia min. na amazonie. 

Oprócz krzesełka zdecydowaliśmy się również na wanienkę Stokke Flexi Bath.





Jest to składana wanienka,która pozwala zaoszczędzić sporo miejsca i można ją zabrać ze sobą wszędzie.
W przypadku małych mieszkań i częstych podróży wypada znakomicie!
 I co najważniejsze L, uwielbia się w niej kąpać!











Rozpisalam sie dzis, ale warto zwrocic uwagę na tę norweską markę.

L, śpi więc uciekam do lektury,bo Mikołaj w książki był hojny,więc pora się za nie zabrać:)

Cudownego dnia dla Was!!!!!


:)

piątek, 9 stycznia 2015

Sałatka z rukoli,winogron,orzechów i sera błękitnego


Nowy Rok to dobry momet na postanowienia i zmiany (w sumie jak każdy inny).

Ja, po obciążeniach związanych z pysznościami świąteczno-noworocznymi zdecydowałam,że od teraz nasza kuchnia będzie nieco lżejsza.

Postawiłam więc na rukolę.Swoją drogą nie wiem jak mogłam do tej pory pomijać ten przysmak!

Będąc w domu rodzinnym moja mama zrobiła prezentowaną sałatkę i przepadłam.

Jest przepyszna,prezentuje się fantastycznie i jest bardzo łatwa w przygotowaniu.






składniki:
2 opakowania rukoli (ok.140g)
ser błękitny pleśniowy 1 opakowanie (ok 180g)
70g orzechów włoskich
70g słonecznika łuskanego
dwie kiście winogron (ja użyłam obu rodzajów)
1 opakowanie pomidorków koktajlowych
1 łyżka octu winnego
3 łyżki oliwy
sól i pieprz



wykonanie:

Sałatę myjemy i suszymy. Na  suchej patelni prażymy słonecznik z orzechami włoskimi.
Sałatę dajemy do miski. Dodajemy do niej umyte i pokrojone winogrona i pomidorki. Ser kroimy w kostkę. Dodajemy 1 łyżkę octu winnego i 3 łyżki oliwy. 
Całość mieszamy. 
Jeśli lubimy bardziej wyrazisty smak możemy doprawić odrobiną soli i pieprzu.


Gotowe!!!!








Życzę Wam smacznego!!!!

My dziś będziemy się nią zajadać,bo posmakowała M.

Jeśli macie jakieś przepisy godne polecenia z rukolą w roli głównej to poproszę:)


Chciałabym Wam wszystkim podziękować za przemiłe komentarze pod ostatnim postem. 
Dzięki Wam jest mi o wiele łatwiej!


Ps. Po przerwie świątecznej narobiły mi się małe zaległości na Waszych blogach,ale wchodzę i czytam. Nawet jeśli nie zostawiam komentarzy.
 Związane jest to z moim komputerem,który zaczął odmawiać mi posługi i wygasza się w najmniej odpowiednim momencie.
Korzystam wtedy z komputera M,ale na nim mam problem z odpowiadaniem i dodawaniem komentarzy! 
Nie wiedzieć czemu?!!!???


Miejmy nadzieję,że uda mi się rozwiązać ten problem,choć wiecie,że ja raczej atechniczna jestem.

Buziaki i cudownego weekendu!!


:)

środa, 7 stycznia 2015

Noworoczne pożegnania



Wraz z nadejściem Nowego Roku,który po raz pierwszy witaliśmy w naszym mieszkaniu, przyszła pora na pożegnania...

Na pierwszy ogień poszła nasza choinka, która pęknie zdobiła nasz taras zimowy zwany też trzecim pokojem.
 Z bólem serca przyszło mi jej rozbieranie,bo wspaniale było spędzać przy niej wieczory z dobrym filmem,grzanym winem,lub oglądając rodzinne albumy.

Na szczęście nie zakończyła swojego życia na śmietniku, tylko została godnie przeniesiona na taras,więc i ból serca okazał się mniejszy.

Najbardziej jednak zawiedziony brakiem choinki okazał się L,który uwielbiał jak świeciły się lampki i kazał nam je włączać nawet w dzień.


Wszystkie dekoracje i bombki trafiły do specjalnie przygotowanego kartonu.

















Oprócz choinki zniknęły z mieszkania Bożonarodzeniowe ozdoby.
 Zostały zamienione na typowo zimowe,więc łatwo się domyślić, że u nas nadal króluje biel.













Razem ze Świętem Trzech Króli zakończył się też pobyt w naszym miejscu na ziemi.

Cudowny świąteczno-noworoczny czas dobiegł końca,więc pakowanie trzeba było rozpocząć i wyruszyć wraz z M do angielskiego Domu na Walizkach.

Mam nadzieję,że ponad dwa miesiące z dala od ukochanego Bałtyku minął nam szybko i miło.

Z naszym ukochanym domem jednak się nie żegnam i co jakiś czas będę Was tam zapraszać,bo trochę pobiegałam z aparatem:)
Wpisy więc będą z dwóch domów.

Tymczasem wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku,aby był szczęśliwy i pełen miłości!

PS. Z Nowym Rokiem pożegnaliśmy też smoczek u L.
 Pierwsza próba spania bez niego za nami. Zobaczymy jak będzie wieczorem.

 Trzymajcie za mnie kciuki,bo to wyzwanie dla Rodzicielki!


Ściskam Was MOCNO!!!!


:)